Justyna Hołosyniuk. Nauka języka francuskiego

Francja, Erasmus i ja

Francja, Erasmus i ja

A

Powiadają, że Erasmus to międzynarodowe biuro matrymonialne. Podobno jeden na czterech studentów spotyka na wymianie za granicą miłość swojego życia i podobno od rozpoczęcia projektu z tych międzynarodowych związków urodziło się już ponad milion dzieci. Cóż, sama jestem tego chodzącym przykładem. Ale od początku…

Erasmus we Francji

Na wymianę studencką do Francji wyjechałam na piątym roku studiów magisterskich na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie była to moja pierwsza tego typu przygoda, ale o tym później. Mój wybór padł na uniwersytet w Rennes (Université Rennes 2), w Bretanii, bo stwierdziłam, że TAM mnie jeszcze nie było. W owym czasie Bretania nie była zbyt popularnym regionem, ale zaintrygowały mnie megality z Carnac, zaczarowany las Brocéliande i bretońskie naleśniki.

Spakowałam plecak, wsiadłam do autokaru i 30 godzin (sic!) później stanęłam przed akademikiem, w którym miałam mieszkać przez najbliższych kilka miesięcy. W Rennes studiowałam FLE (Français Langue Etrangère), czyli kierunek, który miał przygotować mnie do nauczania języka francuskiego. Ameryki na nich nie odkryłam, ale co się osłuchałam z francuskim to moje.

Studenckie życie

Kiedy nie chodziłam na zajęcia lub do biblioteki (jednocześnie miałam pisać pracę magisterską, ale wyszło jak wyszło i napisałam ją dopiero po powrocie), rozbijałam się z innymi erasmusami po Bretanii. Korzystaliśmy z wycieczek, które organizowała dla nas uczelnia lub sami coś kombinowaliśmy.

Tak spodobało mi się studiowanie, a raczej – bądźmy szczerzy – mieszkanie we Francji, że postanowiłam zostać na drugi semestr. Bez większych problemów przedłużono mi stypendium. Będąc na ostatnim roku, nie miałam zbyt wielu godzin do wyrobienia, więc zaczęłam szukać jakiegoś zajęcia. Udało mi się zaczepić w pewnej szkole zawodowej, do której przyjechali uczniowie z Polski i których należało podciągnąć z francuskiego. Udzielałam też lekcji polskiego. To właśnie w ten sposób poznałam Charles’a – miał wyjechać na staż do Poznania. Niestety zbyt wiele dzięki mnie się nie nauczył, bo nasze lekcje szybko zamieniły się w randki (sorry Winnetou!).

To był naprawdę fajny czas. Dużo mogłabym na ten temat napisać. Kto miał okazję studiować za granicą wie, o czym mówię.

Kilka dobrych rad

O wymianach studenckich mówi się dużo. Myślę, że nie muszę Cię do nich szczególnie przekonywać, jestem też pewna, że nie pogardzisz kilkoma dobrymi radami.

Przed wyjazdem

  • Jeśli myślisz o wyjeździe w ramach programu Erasmus, pędź na uczelnię do działu wymiany międzynarodowej i zapytaj o warunki. Czasami otrzymanie stypendium jest łatwiejsze niż myślisz. Wcale nie trzeba mieć średniej 5.0 czy mówić biegle po francusku, a im wcześniej wyjedziesz, tym lepiej.
  • Przed wyjazdem porozmawiaj z osobami, które już studiowały na wybranej przez Ciebie uczelni. Pomogą Ci w wyborze zajęć – niektórych lepiej unikać. Powiedzą, jak załatwić darmową kartę komunikacji miejskiej czy zdradzą adres, gdzie można się napić taniego piwa. Za moich czasów, po powrocie ze stypendium wypełniało się specjalną ankietę, by podzielić się nabytą wiedzą z innymi. Może Twoja uczelnia ma podobny system?

Po przyjeździe

  • Po przyjeździe na miejsce zorientuj się, jakie przysługują Ci zniżki (można zaoszczędzić sporo eurasków) i – tak przynajmniej było za moich czasów – czy masz prawo do zasiłku socjalnego. W tym drugim przypadku należy zgłosić się do CAF-u, czyli Caisse d’allocations familiales.
  • Nie miej zbyt wygórowanych oczekiwań. Wszystko zależy od uczelni, kierunku, profilu zajęć, wykładowcy. Na jednych zajęciach będziesz traktowany/traktowana jak powietrze lub zło konieczne, na innych jak pełnoprawny członek grupy i będziesz musiał/musiała pokazać, na co Cię stać. Raz więcej się nauczysz, raz mniej. Przy okazji poznasz, jak we Francji działa system szkolnictwa wyższego.
  • Studiując we Francji, masz kontakt z żywym językiem, który chłoniesz wszystkimi zmysłami. Nawet jeśli zajęcia są do bani, warto na nie chodzić, żeby osłuchać się z francuskim.
  • Erasmusi z reguły trzymają się razem. I bardzo dobrze. Dzięki temu można poznać ludzi z całego świata. Nie zapominaj jednak, że przyjechałeś/przyjechałaś do Francji również po to, żeby poznać mentalność jej mieszkańców. Przebywaj więc najczęściej jak jest to możliwe z Francuzami. To również dzięki rozmowom z nimi, Twoja znajomość francuskiego wskoczy na wyższy poziom!
  • Korzystaj z każdej nadarzającej się okazji, by jak najwięcej liznąć francuskiej kultury. Nie musisz chodzić do restauracji, by poznać tamtejszą kuchnię. Wystarczy, że na stołówce wybierzesz typowo francuskie danie (w Rennes wybór był naprawdę duży) albo wprosisz się do znajomego Francuza na kolację. Chodź na darmowe koncerty, wystawy, do kina, wypożyczaj książki z biblioteki. W studenckich miastach wachlarz wydarzeń kulturalnych jest zawsze bardzo szeroki.
  • Podróżuj. Na pewno uczelnia organizuje tanie wypady dla erasmusów. Pociągi we Francji są drogie, korzystaj więc z autokarów lub covoiturage. Podróż może trwać dłużej, ale student w końcu zawsze ma czas.
  • Pamiętaj, że studiując za granicą, masz jedyną w swoim rodzaju okazję, by się sprawdzić. Przetestować posiadane kompetencje i zyskać nowe, wydorośleć, poszerzyć horyzonty, nauczyć się czegoś nowego o sobie i o innych. Może nawet znaleźć miłość swojego życia.
  • Po prostu spędź miło czas, by mieć potem co opowiadać wnukom.

Erasmus na ekranie

Pisząc o Erasmusie, nie mogę nie wspomnieć również o kultowej już trylogii filmowej „Smak życia” – „L’Auberge espagnole” / „Les Poupées russes” / „Casse-tête chinois”, w reżyserii Cédrica Klapischa, w której cała historia zaczyna się od wyjazdu pewnego Francuza na Erasmusa do Hiszpanii, a główne role zagrali znakomici francuscy aktorzy: Romain Duris, Audrey Tautou i Cécile de France. Musisz ją obejrzeć!

Post Scriptum

Na początku wspomniałam, że Erasmus we Francji nie był moim pierwszym zagranicznym stypendium. Będąc na trzecim roku studiów licencjackich w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Tarnowie, w ramach programu CEEPUS, który obejmuje kraje Europy Środkowej, wyjechałam na pół roku do… Pragi. Studiowałam tam oczywiście język francuski. Nauka przypominała czasami czeski film, ale nie żałuję! Miasto poznałam od podszewki, nauczyłam się trochę czeskiego (który niestety zdążyłam już zapomnieć) i nawet podszkoliłam nieco francuski.